poniedziałek, 17 lutego 2014

Chapter 3

- RASENGAN! - dało się słyszeć donośny krzyk chłopaka, który wyskoczył z lasu. Jego celem była Tanaka. Jednak nie dała się zranić tylko natychmiast się odwróciła i zablokowała atak swoją nowo nabytą mocą. Oboje odskoczyli od siebie na dużą odległość. Młody się nie poddawał i co chwilę przypuszczał kolejne ataki. Lecz na darmo. Dziewczyna była od niego szybsza i sprytniejsza. Jej towarzysze próbowali jej pomóc, ale dostali zajęcie. Z taigi wyszyły kolejne 2 osoby. Pierwszą z nich był dość wysoki mężczyzna z szarymi, szpiczastymi włosami. Ciężko było rozpoznać jego tożsamość, ponieważ całą twarz, oprócz prawego oka, zakrywała maska. Obok niego stał młody chłopak o skórze białej niczym śnieg. Starszy skinął głową na znak aby czarnowłosy zajął się zielonooką. Tak też zrobił. Szarowłosy zajął się Rankuzamim.
 Niebieskooki atakował raz po razie. Żadnym nie udało mu się nawet zadrapać przeciwniczki. Jej zwinne, podobne do kocich, ruchy nie pozwalały mu na żaden kontakt. Zaczął się powoli męczyć. Ale był zbyt upartym i zawziętym stworzeniem aby się poddać. Kolejne kunai'e wyrzucone w stronę dziewczyny wbiły się w skałę za nią. Przystał na chwilę. To była dla niej idealna okazja. Momentalnie znalazła się na ścianie skalnej obok blondyn i użyła niebieskich płomieni. Chłopak przeraził się tym jak twarda i zdolna jak na swój wiek jest jego rywalka.
Ami w konfrontacji z czarnowłosym posługiwała się swoim taijutsu i niezwykłą siłą. Młodszy próbował atakować lecz niebieskowłosa nie pozwalała mu na to. Pozostała mu jedynie obrona i uniki, które nie zawsze mu wychodziły. Nagle Kanuro pojawiła się przed nim niczym grom z nieba. Chłopak był jednocześnie zdziwiony jak i w duchu przerażony. Dziewczyna przystawiła palce do jego klatki piersiowej i ,,sprzedała mu pstryczka". Z początku nic nie poczuł, ale już po paru sekundach odrzuciło go na około 15 m od przeciwniczki i uderzył w skałę. Był to dla niej idealny moment. Jej rywal leżał już na wpółprzytomny, niezdolny do walki. Zaczęła powolnym krokiem kierować się w jego stronę aby go wykończyć. Miała w planie zastosować swój słynny ruch : kopniak z pół obrotu, który potrafiłby roztrzaskać górę. Stanęła nad nim i złowieszczo uśmiechnęła się z pod kaptura. On z bólem się podniósł i błagalnie na nią spojrzał. Ale jej wcale to nie ruszyło. Już wzięła zamach gdy nagle usłyszał swój przydomek z misji :
- Ao! Do reszty już cie gnie?! - krzyknęła na nią Tanaka. - Nie chcemy się z nikim zabijać! Daj mu spo-! - tylko tyle zdążyła powiedzieć z nim zrobiła unik przed techniką rywala zwaną ,,RASENGANEM". Nigdy wcześniej nie spotkała się z tak upartym i upierdliwym osobnikiem płci przeciwnej.
- TATAKAI O YAMERU! - wydarł się do walczących Lloyd. Wszyscy popatrzyli na niego ze zdziwieniem, ale zrobili jak kazał. Nikt nie zauważył ,że Rankuzami przeprowadzał tylko pokojową konwersację z szarowłosym. 
- Po kiego grzyba wy się bijecie?! Ao, Shiro?! Słucham tłumaczeń!
- Ej! Ten blond-włosy idiota mnie zaatakował! Co miałam paść na kolana i błagać o łaskę?! - odryknęła Okami wskazując rękoma na młodego. Ten zaś oburzył jak nazwała go przeciwniczka.
- No dobra daruję ci... Ale ty! Po jaką cholerę?! No po jaką?! Jeszcze ci się zabijać zachciało! 
Już dawno powinienem cię wysłać do psychiatry! Teraz masz go wyleczyć, jasne?!
Dziewczyna spojrzała na niego i wzruszyła ramionami. Jednak postanowiła uleczyć obcego.
- Ale żeby było jasne : robię to z własnej woli! - krzyknęła do niego.
- A już jak sobie kurwa chcesz! - rzekł i machnął na to ręką. - Egh! Przepraszam za moje zachowanie, Kakashi. Czasem muszę sobię porządnie ryknąć. Inaczej nie wytrzymałbym z tymi dwoma dziewczynami. - zwrócił się do niego i uśmiechnął przepraszająco.
- Nic się nie stało. Każdy odreagowuje inaczej. O, zapomniałbym. Przedstawię moich uczniów. Ten tutaj to Uzumaki Naruto. A tam ten to-
- DLACZEGO NIE ZWRACASZ SIĘ DO SENSEI'A Z SZCUNKIEM?! - wtrącił się blondyn.
- Uspokój się Naruto. Lloyd jest jouninem tak jak ja i to w dodatku starszym od ciebie. - uspokajał go nauczyciel. Młody tylko popatrzył do góry na shinobi z Taki. Dlaczego w górę? Proste. Brązowowłosy był wyższy nawet od jego mistrza i to nie mało. Brakowało mu 3 cm do bycia dwu-metrowcem. Rankuzami spojrzał na niego z uśmiechem podnoszą jedną brew ku górze. Niebieskowłosy odwrócił wzrok i parsknął.
- Ehh... Pozwól że dokończę. Więc tamten chłopak, którego zbiła twoja sympatyczna koleżanka to Sai.
- A nazwisko?
- Nie powiedział mi. Jest nowy. Należy do korzenia więc musi pozostać jak najbardziej anonimowy. Jeszcze raz przepraszam, że wzięliśmy was za kogoś innego.
- Wybaczam. Najważniejsze jest to, że nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. - w tym momencie popatrzył na niebieskowłosą z mordem w oczach. Ta to zauważyła, wzruszyła ramionami i powróciła do leczenia. Do grupki rozmawiających dołączyła Tanaka. Jej oczy od razu powędrowały na Uzumakiego. Zrobiła taką minę jakby miała zaraz wydłubać mu oczy, wepchnąć je do gardła aby patrzył jak rozpruwa jego wnętrzności od środka. Nie odezwała się nawet słowem, a Uzumaki i tak schował się z jej wysokim towarzyszem.
- Ej, koleś, weź zabierz ode mnie  swoją straszną przyjaciółkę, dattebayo. - szepnał do niego.
- Nie martw się. Ja tu jestem więc nic ci nie zrobi...Chyba. - Tą ostatnią część wypowiedział tak aby użytkownik rasengana nie usłyszał.
- Tak więc ,Kakashi to jest Okami Tanaka. Nasza wojowniczka. - Dziewczyna szybko podeszła do niego i wyszeptała mu coś do ucha.
- Pan uczy  tego chłopaka?
- Tak.
- A szczepił go pan może na wściekliznę czy owsiki? On jest albo taki narwany albo ma ADHD. Radziłabym panu go zbadać.  - po tych słowach odsunęła się od niego. On popatrzył na nią krzywo. Ona tylko parę razy spojrzała to na Uzumakiego to na Kakashiego i pokiwała twierdząco. Naruto zrobił naburmuszoną minę. W końcu do pozostałych dołączyli Sai i Kanuro, którzy w trakcie prowadzili przyjazną konwersację.
- Ale ty jesteś słaby! Dałeś sobie skopać tyłek babie! Wstydź się!
- Dziękuję, że taki mnie lubisz. - odpowiedział ze sztucznym uśmiechem na ustach. Ona jednak tego nie zauważyła. Na jego szczęście. Nienawidziła sztucznych i przereklamowanych osób.
- O! To jest Ami Kanuro. Jest bardzo miłą... Wróć! Co ja gadam! Przecież do pogięty umysłowo, seryjny, niewyżyty morderca!
- NANDA?! Chcesz w pysk ty picusiu glancusiu?! - odwarknęła, stając na palcach i łapiąc go za kołnierz.
- Spróbuj!. - Tanaka tylko zrobiła totalnego facepalm'a. Zaś reszta grupy uniosła brwi do góry.
- Cóż, skoro oni się biją mogę zapytać. - Okami zrobiła się w tym momencie niesamowicie poważna jak nigdy dotąd. - Dlaczego nas zaatakowaliście?
- Gomen. Przez pomyłkę wzięliśmy was za jakiś nowicjuszy z Akatsuki. - tłumaczył się Hatake.
- Akatsuki?! Mieliście jakąś misję schwytania ich?! Wiecie gdzie oni są?!
- Niestety nie. Naszą dzisiejszą misją było dostarczenie pewnego zwoju do przywódcy wioski, w której w również się zatrzymaliście.
- Skąd wiesz że tam byliśmy? Śledziliście nas?
- Twój towarzysz mi powiedział. Dlaczego aż tak interesują cię Akatsuki?
- Ponieważ zniszczyli naszą wioskę. Dlatego.
Szarowłosy z początku się zdziwił jednak po chwili dostrzegł symbol na ochraniaczu dziewczyny.
- Takigakure... Przykro mi bardzo z tego powodu... Może...!
- Co? - zdziwiła się i zobaczyła co wyprawiają jej przyjaciele. Jej oczom ukazała się następująca scena :
Naruto i Sai próbowali odciągnąć Ami, która uczepiła się nogi Lloyda tym samym się w nią wgryzając. On również próbował ją odczepić jednak nic z tego. W niebieskookiej się zagotowała i już miała użyć swojej mocy. Zatrzymał ją jednak jounin z Konohy. Skinął jej głową że sam się tym zajmie. Przyłożył rękę do ziemi w pobliżu bijącej się młodzieży i wykonał parę pieczęci. Po tym z jego ust wydobyły się słowa jakiejś techniki.
- Raikiri. - Ziemia w miejscu bijatyki spowiła się błyskawicami oraz poraziła prądem osoby znajdujące się tam. Od razu ustawiło ich to do pionu. Tanaka zaczęła śmiać się z min swoich przyjaciół. Oni jednak nie byli tacy zadowoleni. Otrzepali się i uspokoili. Po tym Ami i Lliyd posłali sobie ostatnie mordercze spojrzenia.
- Skoro sytuacja już się uspokoiła. Możemy ruszać w dalszą drogę. Lloyd, Okami, Ami. Czy chcielibyście udać się z nami do Konohy? Zapewnimy wam mieszkania oraz będziecie mogli spokojnie żyć w naszej wiosce. Zgadzacie się? 
- NANI KORE?! NIE MAM ZAMIARU WRACAĆ DO DOMU Z TĄ STRASZNĄ DZIEWCZYNĄ, DATTEBAYO! JESZCZE MNIE PO DRODZE UDUSI CZY COŚ! - krzyczał przeciwny tej decyzji Naruto. Jego dawna rywalka popatrzyła na niego z szyderczym uśmieszkiem aby jeszcze bardziej go przestraszyć. Jemu aż ciarki przeszły po plecach.
- Cóż.... Czemu nie? Dziewczyny, co myślicie? - zapytał już ogarnięty Iromi.
- Hmm... Ja sądzę, że to dobre wyjście. Będzie nam łatwiej wtedy dorwać Akatsuki. - odparła Tanaka. - Ami?
- No dobra... I tak chyba nic lepszego nie mogło nas spotkać. - rzekła obojętnie.
- Cieszę się że taka jest wasza decyzja. Możemy ruszać? - zapytał Kakashi.
- Hai! - odpowiedzieli wszyscy jednogłośnie. Zaczęli kierować się w stronę Konohagakure - wioski tętniącej życiem i posiadającej jinchuuriki Kyuubi'ego. Nikt z Taki nie domyślał się że jest nim ten niewyżyty i hałaśliwy blondyn. Jednak Okami zauważyła, że jego chakra jest inna niż reszty, ale podobna do jej. Nigdy nie sądziła że spotka kiedyś taką osobę co ona.
Droga zleciała bardzo szybko. Co prawda nikt nie zamienił ze sobą ani słowa nikt nie odczuwał jak długo trwało dotarcie do wioski. 
Jounini z Taki stanęli przed bramą Konohy. Odrazu udali się do siedziby Hokage. Gdy przemierzali zatłoczone ulice, ludzie przyglądali im się ze zdziwieniem. Pewnie przez ich ochraniacze i trochę inny styl ubioru. Prowadzeni przez Kakashiego, szli długim, szarym korytarzem . Szarowłosy zatrzymał się przed dębowymi drzwiami i zapukał 3 razy. W odpowiedzi usłyszał donośne ,,WEJŚĆ" i cała czwórka tak postąpiła.
- Ohayo, Hokage - sama. Misja zakończona pomyślnie. Wracając spotkaliśmy ninja z Takigakure, która została niedawno zniszczona przez Akatsuki. A oto oni, chodźcie! - Do pomieszczenia kolejno weszli Lloyd, Ami, a na końcu Okami. Na widok szarowłosej, blondynka siedząca z biurkiem lekko się zdziwiła czego nie zauważyli pozostali.
- To jest Lloyd Rankuzami, Ami Kanuro oraz Okami Tanaka. Ja już pójdę. Porozmawiajcie  na osobności. - rzekł i spojrzał na czarnowłosą kobietę stojącą przy biurku. Wiedziała o co chodzi i wyszła wraz z Hatake. 
Wszyscy równocześnie się ukłonili.
- Więc, jesteście Taki... Hmm... - przez chwile lustrowała wzrokiem każdego z osobna. - Jesteście drużyną?
- Hai.- odpowiedział za całą ich trójkę Iromi. - Sądząc po twojej szybkej odpowiedzi jesteś kapitanem?
- Zgadza się, Hokage - sama.
- Dobrze. Wasza ranga?
- Wszyscy jesteśmy jouninami.
- Mieliście może wcześniej swoje własne drużyny?
- Nie, jeszcze nie. I nie mieliśmy takiego zamiaru.
- Wasz wiek?
- Dziewczęta mają po 18. Ja jestem o rok starszy.
- Dobrze. Miej więcej orientuję się jacy jesteście. Liczę, że będziecie pomagać w Konohagakure.
- Nie ma co do tego wątpliwości, Hokage - sama.
- Mówcie mi Tsunade. - po tych słowach uśmiechnęła się i puściła do nich oczko. Wszyscy troszkę się zdziwili jednak zaakceptowali jej prośbę. - No dobra. Trzeba załatwić wam jakieś mieszkania. Chcecie mieszkać każdy w osobnych domkach czy w jednym dużym?
- Wolelibyśmy mieszkać wszyscy razem.
- Dobrze. Zaczekajcie chwilę. - i wyszła na chwilę do innego pomieszczenia.
- Nie myślałem nigdy że Hokage będzie taką miłą kobietą. I że będzie miała tak duży biust. Nawet trochę za duży.
- Taki jak nasza Misia. (Ami mówi tak czasami na Okami. dop.aut.) - rzekła niebieskowłosa.
- Ej! Przecież nie są takie wielkie!
- Owszem są.
- Aha! Ty mi zazdrościsz! Tu cie mam robaczku! 
- W -wcale nie! 
- Dziewczyny, czy wy nie możecie czasami rozmawiać na normalniejsze tematy, a nie porównywanie biustu? - w tym momencie do pokoju weszła Hokage. W ręce trzymała klucz z zawieszką w kształcie kota. 
- Proszę oto klucz to waszego nowego domu. Numer jest napisany z tyłu zawieszki.
- Arigatou gozaimashita, Tsunade. 
- A, byłabym zapomniała! Prosiłabym abyście się jutro u mnie stawili na 12.00. Chciałabym sprawdzić jak dacie sobie radę jako trenerzy.
 - Dobrze. Będziemy. Jeszcze raz dziękujemy i do zobaczenia jutro! - odpowiedział Rankuzami i wszyscy udali się do swojego nowego miejsca zamieszkania. Znalezienie go nie było trudnym wyzwaniem, gdyż znajdował się tuż przy siedzibie Hokage. 
Gdy weszli do budynku im oczom ukazał się duży salon połączony z kuchnią(ich dom wygląda tak samo jak dom Kushiny i Minato. dop.aut.). Dalej znajdowały się rozwidlenia do łazienki, schowka i 2 sypialni. Pierwszą z nich zajęły dziewczęta, zaś Iromiemu przyszło spać samemu.
- Ej... Wiecie co... Ja pierwsza idę pod prysznic! - krzyknęła Ami i pobiegła do łazienki.
- Nie! Po moim trupie! - podążyła za nią Tanaka. Jednak Kanuro zamknęła się od środka i już nic nie dało się zrobić. Okami zaczęła walić pięściami w drzwi oraz drzeć się do koleżanki.
- No weź! Ja się bardziej zmęczyłam walcząc z blondaskiem! Wyjdź, ja szybko się umyję i cię wpuszczę, co? - tą ostatnią część wypowiedziała łagodnie, z nutą zachęty w głosie.
- Nic z tego! Jestem już goła i włączam prysznic!... O! Słyszysz? - w owym momencie z pomieszczenia znajdującego się za białymi drzwiami, dało się słyszeć dźwięk lecącej wody.
- No nie! Dlaczego ty mi to robisz! Ty się kąpiesz 3 godziny!
- Peszek! - odkrzyknęła z pod prysznica niebieskowłosa. Szarowłosa odeszła naburmuszona od drzwi toalety i skierowała się do kuchni. Przeczuwała, że spotka tam Iromiego. Jednak go w niej nie zastała. Skierowała się do jego sypialni. Drzwi były lekko uchylone. Weszła niepewnym krokiem do środka. Ciemno. Wyłącznie światło księżyca docierało do owego pomieszczenia wdzierając się przez otwarte na oścież drzwi balkonowe. Ruszyła w ich stronę. Dosięgnął ją miły powiew wieczornego wiatru. Wyjrzała zza futryny i zauważyła sylwetkę chłopaka opartego o poręcz balkonu. Stał tam w samym podkoszulku i swoich długich, czarnych, podartych spodniach. Jednak coś innego przykuło uwagę dziewczyny. Z ust jej towarzysza wydobywał się dym. Była bardzo zdziwiona tym co widzi. 
- Od kiedy? - zapytała.
- A od dzisiaj. - powiedział i uśmiechnął się pod nosem.
- Tak właściwie to skąd ty to masz?
- Znalazłem w szafce obok łóżka. Nie jest najgorsze. - po czym z jego ust ponownie wydobyły się opary. Tanaka skrzywiła się lecz po chwili zastanowienia wyrwała mu wyrób tytoniowy i sama się mocno zaciągnęła. Zaczęła chorobliwie kaszleć, tak że ludzie przechodzący pod ich mieszkaniem patrzyli na nią jak na idiotę. 
- O Jashinie! Jak ty możesz palić to cholerstwo! Osz kurwa! Moje oczy! Moje oczy się topią! - zaczęła się wygłupiać. Chłopak zaczął się z niej śmiać a potem zabrał swoją własność. Niebieskookiej to nie umknęło i zwinnym ruchem wytrąciła papierosa z jego ręki. Zaś ta mała rzecz spadła z balkony trafiając na głowę jakiejś starszej pani. Młodzież zaczęła chichotać. Ten chichot przerodził się ,po paru sekundach, w dziki śmiech.
- Ahh! Ami się już pewnie wykąpała więc teraz moja kolej! - rzekła szarowłosa i udała się ku wyjściu. Po drodze sobie coś przypomniała ,,Kuso... Miałam z nimi pogadać o tych płomieniach! Skleroza! Nie no, jutro to już muszę im o tym powiedzieć! Moment, moment! Dlaczego Lloyd sięgnął po pety? To nie jest normalne... Na pewno nie... Zapytam go... Ale to też jutro. Dzisiaj już wszyscy jesteśmy zmęczeni i pewnie nikomu się nie będzie chciało tyle gadać."
- Tylko już nie pal! - krzyknęła w progu i wyszła lekutko przymykając drzwi.
- Hai, hai. - odpowiedział obojętnie. 
Obserwował przez jakiś czas gwiazdy. Niebo było znów bez nawet najmniejszego obłoczka. Myśląc tak cały czas miał przed oczami swoją matkę. A dokładniej jej ostatnie słowa. ,,Zawsze z tobą będę". Przypominając to sobie, złapał się za koszulkę w miejscu gdzie znajdował się jeden z najważniejszy organów - serce. Jednak nie chciał ciągle się tym zamartwiać. Wiedział że nikomu nie da się zwrócić życia i użalanie się nic tu nie da. Potrząsnął parę razy głową i skierował się do wnętrza pokoju. Wciągnął się aby wziąć ręcznik. Wtem rozległ się głośny huk i krzyk wściekłości jednej z jego towarzyszek. Szybko wybiegł ze swojej sypialni aby zorientować się co dokładnie zmajstrowały jego porąbane przyjaciółki. Ten widok nie był dla niego ani zaskakujący, ani niecodzienny. Często widział jak Okami wywarza lub doszczętnie rozwala drzwi aby dostać się do łazienki okupowaną przez Ami. 
- Ja nawet nie chcę wiedzieć czyja to wina. Po prostu mi powiedzcie : kto teraz za to zapłaci. 
- Ona niech płaci i za wodę i za te cholerne drzwi! Czy ty wiesz co ona robiła w tej łazience?!
- Niby co takiego?
- Słowa tego nie opiszą. Po prostu wejdź i zobacz. - rzekła niebieskooka i wskazała ręką w stronę Ami.
- Ami?! Ubierz się kobieto! Może jakby się uparł to można cię wziąć za chłopaka, ale ja wiem swoje! Weź sobie jakiś ręcznik załóż! - krzyczał na nią z zasłoniętymi oczami. Ta nie wzruszona jego apelacją nadal siedziała sobie całkiem naga na oknie. Pod nim było słychać gwizdanie jakiś chłopaków. Okami jeszcze bardziej to zjeżyło. Pewnym krokiem podeszła do okna, odepchnęła od niego koleżankę i wychyliła się przez nie krzycząc do przedstawicieli płci męskiej dane słowa:
- NIE MA KURWA! - po czym zamaszyście trzasnęła drzwiczkami okiennymi. Podniosła swoją koleżankę z ziemi i tak opatuliła ją ręcznikiem, że nie mogła oddychać. Następnie wyprowadziła ją do pokoju ,w którym spały. Sama wzięła ręcznik i zamknęła się w łazience.
Lloyd oparł się o ścianę i czekał aż szarowłosa skończy czynność związaną z higieną osobistą.
Po pięciu minutach sam znajdował się w toalecie. Okami zaś udała się do pomieszczenia, które dzieliła ze starym chrapiącym niedźwiedziem. Wróć, Ami! Cicho weszła do łóżka, tak aby jej nie obudzić. Długo nie poleżała, ponieważ od razu gdy przystawiła głowę do poduszki, zasnęła. ,,Jutro ciężki dzień. Trzeba się dobrze wyspać. O ile ten niedźwiedź mi da..." 






Miałam tą fotę wrzucić rozdział temu, ale się zapomniałam xD
Stwierdzam, że to jest do d**y, za przeproszeniem. .____.
Nie dość że krótkie to jeszcze jakieś takie w ogóle bez sensu.
No cóż, taka wena. Chciałaby iść szybciej z akcją ,ale musiałabym robić o wiele krótsze opisy wszystkiego więc nie.
Następny rozdział nie wiem kiedy, ale będzie dłuższy i trochę ciekawszy. (chyba)

PS W rozdziale pojawiły się ksywki : ,,Ao" i ,,Shiro". Są to nicki jakich używają podczas tajnych misji. Lloyd ma ksywkę ,,Aka". 

Bye!
Okamicchi

3 komentarze:

  1. Sorka, że tak późno, ale w tygodniu nie mam zbyt wiele czasu. Szkoła i inne tego typu smęty... Rozdział nie aż taki zły. Chociaż przez twój spoiler, na początku myślałam, że to Sasuke. I śmiałam się, że taki słaby. Ale potem się z tym ogarnęłam. Sai i wszystko jasne. Naruto i ADHD, to by się również zgadzało i bardzo mnie rozbawiło. Ciekawa jestem czemu Tsunade się krzywo popatrzyła na Okami. Bo to, że jest jinjurikim, to się trochę domyślam, ale może coś jeszcze? Bo niby skąd Tsunade miałaby to wiedzieć. Że Kanuro to wariatka, już wiadomo, ale co jej ciężkiego do łba strzeliło, żeby siedzieć nago na oknie i pokazywać się światu zewnętrznemu?!!! Niewyżyta erotomanka, czy jak???!!! Rozdział całkiem mi się podobał. Ale było trochę błędów. Dlatego mam małą radę. (sama zaczęłam praktykować jakiś czas temu) Zanim dodasz rozdział przeczytaj go jeszcze raz i daj sobie czas. Mi się nigdzie nie spieszy, mogę zaczekać :) Pozdrawiam i życzę wenki na kolejną notkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe ciekawe... Zobaczymy co będzie dalej.
    Fajnie by było gdyby Naruto był z Okami.
    PS: Sorry, że dopiero teraz się za komentarz zabrałem, jednak mam bardzomało czasu aktualnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej nominuję Cię do Liebster Award :D
    Szczegóły u mnie http://last-hope-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń